Męczyłam i męczyłam ten rozdział... no i jakiś jest <3
Mam nadzieję, że nie nawaliłam;)
Damon:
Obudziłem się i od razu postanowiłem pogadać z Eleną.
Wczoraj jej uległem, ale dziś i tak wyjeżdżam.
-Elena?- Wszedłem do jej pokoju. Wszystko wyglądało tak,
jakby nikt tu od lat nie zaglądał. Łóżko zaścielone, na komodzie wszystko
poukładane. Zajrzałem do szafy- 0 ubrań, zostało tylko kilka wieszaków.-
Elena!? Elena!?
Zbiegłem na dół w wampirzym tempie, przy okazji zrzucając
jakiś wazon.
-Elena!?
Mój wzrok przyciągnęły jakieś papiery na stoliku. Dopadłem
tam i podniosłem wszystkie cztery koperty. Na jednej, znanym mi charakterem
pisma, było napisane „Damon”, na
drugiej widniał napis „Stefan”, a na
pozostałych dwóch „Jeremy” oraz „Bonnie i Caroline”. Nie zastanawiając
się, rozdarłem kopertę zaadresowaną do mnie.
-Damon?!- Stefek się obudził.- Co jest? Drzesz gębę na pół
miasta, a z domu robisz pole bitwy… Damon?- Podszedł do mnie, lecz ja nie
zwracałem na niego uwagi. Odpowiedziałem dopiero, gdy skończyłem czytać.
-To chyba do ciebie…- powiedziałem obojętnym głosem, podając
mu jego kopertę. Tak naprawdę, w środku aż się gotowałem.
Przyglądałem się mojemu bratu, który czytał swój list, a na
jego twarzy malowały się przeróżne emocje.
-Wyjechała!!!?- wrzasnął.- J-j-ja-jak???!
-I to niby ja drę się na pół miasta.- powiedziałem,
nalewając sobie whisky dla uspokojenia. Stef coś tam paplał, ale go nie
słuchałem.
-Czy ty mnie w ogóle słuchasz?!
Nie odpowiedziałem. Wyjąłem telefon i zadzwoniłem do Blondi.
-Damon…?- zapytała zaspanym głosem.- Wcześniej się nie dało?
-Musicie przyjechać. Ty, wiedźma i Jeremy. Do nas. Teraz.
-A po jaką chole…
-Chodzi o Elenę- przerwałem jej.
-Będziemy za 15 minut.- Rozłączyła się.
Rzeczywiście, kwadrans później cała trójka stanęła w naszych
drzwiach.
-Wiec…?- zaczął młody, a ja podałem im tylko koperty.
Twarze dziewczyn mówiły same za siebie. Blondi upuściła
kartkę i razem z Bonnie wybuchnęły płaczem. Jeremy wpatrywał się tępo w swój
list.
-Co robimy?- zapytał po chwili.
-Jak „co robimy”? Zostajemy w MF, a Elena tam, gdzie teraz
jest- rzucił mój brat.
-Chyba cię coś boli, Stefan!- wykrzyknął Gilbert.
-Opanuj się, Jeremy. Elena chce zacząć życie od nowa. Z dala
od nas. Uszanujmy…- przeczyłem samemu sobie.
-Od kiedy ty szanujesz innych, Damon!?- przerwała mi
Bonnie.- Zawsze dbałeś tylko o siebie i swój tyłek! Zdanie innych cię przecież
nie obchodzi!
-Taki kaprys!
-Wiesz co myślę? Nie możesz pogodzić się z tym, że Elena
wyjechała, zostawiając CIEBIE tutaj. Nie obchodzisz jej i to cię boli-
wysyczała czarownica, zbliżając się do mnie.
W furii przygwoździłem ją do ściany.
-Nie wiesz, na czym mi zależy i co mnie boli, więc się nie
wtrącaj, ty mała, parszywa…- Nie dokończyłem, ponieważ osunąłem się z jękiem na
podłogę, pod wpływem jej czarów.
-Bonnie!- krzyknął Stefan, jednak ta nie przestawała.
Mój ból skończył się dopiero po kilku minutach.
-Jesteś tylko egoistycznym dupkiem. Wiem, że kochasz Elenę,
ale nie dziwię się jej, że was tu zostawiła. Wielcy bracia Salvatore. Każdy
uważa się za lepszego. Samolubne świnie… Jesteście obaj siebie warci-
wycedziła.- Chodź, Jeremy.
Mulatka i młody Gilbert wyszli zdecydowanym krokiem. Jeremy
na odchodne rzucił mi pogardliwe
spojrzenie. Zdezorientowana blondynka zerkała to na nas, to na drzwi. W końcu
zniknęła w wampirzym tempie.
Podniosłem się z podłogi. Stefan patrzył na mnie pytająco.
Udałem, że tego nie widzę i skierowałem się do swojego pokoju.
Elena:
Na lotnisku stwierdziłam, że jestem kretynką. Nawet jako
wampir mam lęk wysokości.
Otworzyłam drzwi do jednego z aut stojących na lotnisku,
czerwonego porsche, i odpaliłam silnik. Nie zważałam na to, że za mną biegł
jakiś krzyczący mężczyzna z torbą podróżną i kawą, zapewne właściciel tego
cacka.
Ruszyłam w stronę nowego życia…
***
Jechałam już jakieś dziesięć godzin, nucąc lecące w radiu
piosenki.
Nagle rozległ się głos:
-A teraz dedykacja dla pięknej E. od wielbiciela D.
W moich oczach stanęły łzy. Jak Elena i Damon… Tak, wiem, to
zbieg okoliczności, ale…
Wtedy w głośnikach rozbrzmiała piosenka. Z oczu pociekł mi
wodospad łez.
To było „All I Need”, przy którym tańczyłam Z Damonem na
wyborach miss Mystic Falls.
Dlaczego ja jestem taką kretynką!? Przecież ja…
Wkurzona niemiłosiernie wyrwałam cała instalację- radio i
wszystkie kable, które rzuciłam na siedzenie pasażera.
Łzy rozmyły mi obraz. Nic nie widziałam. Wymacałam paczkę
chusteczek i gdy wytarłam oczy, spojrzałam w końcu na drogę.
Wprost na mnie jechała ciężarówka! Gwałtownie skręciłam i
auto wpadło do rowu.
***
Ocknęłam się po pewnym czasie. Musiało to być jednak tylko
kilka minut, bo na miejsce zaczęły się dopiero zjeżdżać karetki i wozy
policyjne.
Wygramoliłam się ze zniszczonego auta. Wyjęłam walizkę z
bagażnika, wzięłam torebkę i gdyby nigdy nic, zniknęłam z tamtego miejsca w
wampirzym tempie.
Dotarłam na najbliższą stację benzynową i udałam się tam do
toalety (choć to miejsce nie zasługiwało na takie miano).
Wyglądałam koszmarnie! Tusz na całej twarzy, a w potarganych
włosach kawałeczki szkła.
No nic dziwnego. Jestem rozpaczającą nad swym losem
wampirzycą, którą niemalże staranowała ciężarówka, i która zbiegła z miejsca
wypadku.
Doprowadziłam się do porządku, opróżniłam woreczek z krwią i
wyszłam z toalety.
Na małym telewizorze wiszącym pod sufitem nadawali akurat
najświeższe wiadomości.
-Tak, dokładnie, jesteśmy na miejscu wypadku. Z relacji świadków wynika, że
porsche, uciekając przed ciężarówką, wjechało do rowu. Kierowca przepadł.
Żadnych rzeczy ani ciała. Będziemy nadawali dla państwa na bieżąco. Dla New
York News, Anne Mary Johnson.
Czyli byłam w pobliżu NY! O to mi chodziło!
-Przepraszam?- Podeszłam do lady.- Ile jest stąd do Nowego
Jorku?
-Około 30 km, skarbie- odparł chłopak z litrami żelu na
włosach, który zdecydowanie za często odwiedza solarium.
-Który to twój wóz… Josh?- Przeczytałam z jego koszulki.
-Tamto czarne volvo.- Wskazał na samochód stojący najbliżej
wejścia i wyciągnął z kieszeni kluczyki.- Jeśli chcesz to…
Nie dokończył, bo skręciłam mu kark.
-Łatwo poszło… Sorki, ale nie jeżdżę z jełopami-
powiedziałam cicho, złapałam za kluczyki
i uradowana ruszyłam do auta.
Gdy otwierałam drzwi samochodu, poczułam okropny ból
głowy i jęknęłam. Po chwili upadłam bezwładnie na ziemię, czując strzykawkę w
ramieniu.
ode mnie:Chyba jakoś poszło. Mam nadzieję, że porażka nie była wielka. Proszę, komentujcie, bo piszę dla Was, kochani(no dla siebie też, ale wiecie zapewne o co mi chodzi ;p)
Papapapapapapapappapapa <3
Jaka zajebioza ;P Czekam na nn! <33 u mnie już VI rozdział czekam na twój komentarz ;)
OdpowiedzUsuńhttp://tvd-tylko-moj-swiat.blogspot.com/
super rozdział *-* mam nadzieję, że Elenie nic baardzo złego się nie stanie :D weny! :*
OdpowiedzUsuńu mnie nn, zapraszam ;)
http://life-is-brutal-and-u-know-it.blogspot.com/
dodatkowo, zostałaś nominowana w Liebster Award u mnie na blogu ;*
UsuńTy sobie jaja robisz!?!?!?!?! serio? Ja nominowana?! no ręce mi się trzęsą Już wchodzę, bo nie uwierzę.<3
UsuńBardzo mi się podobało. Mam nadzieję, że dedykacja w radiu była faktycznie od Damona <3 Ciekawe co będzie dalej. Zakończyłaś z wielkim napięciem także czekam do następnego rozdziału. Aha i zapraszam do mnie na nn www.smierc-i-ja.blogspot.com
OdpowiedzUsuńhej! zapraszam na nowe opowiadanie o tematyce the vampire diaries: www.big-bad-love-delena.blogspot.com ;*
OdpowiedzUsuńU mnie nn <3 www.big-bad-love-delena.blogspot.com ;*
OdpowiedzUsuń