wtorek, 12 lutego 2013

To był odruch- Rozdział 1


                                               Elena:

Za chwile miała zacząc się impreza. Byłam już gotowa. Czekałam tylko na Damona. Chodziłam w kółko po korytarzu. Czemu byłam zdenerwowana? Nie wiem. Chyba dlatego, że miałam pojechac tam z Damonem, a poznałam go dzisiejszego popołudnia.

-Elena?- powiedziała schodząca właśnie ze schodów Jenna.- A ty nie na imprezie?

-Czekam na kogoś…- powiedziałam nieśmiało. W tym momencie ktoś zapukał do drzwi. Szybko do nich dopadłam i je otworzyłam.

                                                   Damon:

-Gotowa?- zapytałem Elenę, która otworzyła i posłała mi uśmiech. Zobaczyłem za nią jakąś zaskoczoną kobietę, to na pewno jej ciotka, o której mi wspominała.-Dobry wieczór- skierowałem to właśnie do tej kobiety.

-Jasne- odpowiedziała Elena.- Możemy jechac.

Wyszliśmy, gdy zamykałem drzwi ciotka Eleny zawołała za nami:

-Bawcie się dobrze! Elena, ja za chwilę wyjeżdżam do Richmond! Nie ma mnie do jutrzejszego popołudnia! Pamiętaj!

-Dobra, Jenna! I dzięki!- odkrzyknęła jej Elena.

-Twoja ciotka?- zapytałem, gdy wsiadaliśmy do samochodu. Elena pokiwała głową z westchnieniem.- Szczerze, to myślałem, że będzie starsza.

-To siostra mamy. Pisze pracę magisterską z psychologii. Jedzie na uczelnię do Richmond na jakiś egzamin, czy coś…- wytłumaczyła Elena.

-Gdzie jest w ogóle ta impreza?- zapytałem. Nie wiedziałem, gdzie mam jechac.

-Idiotka ze mnie. Koło lasu, w ruinach kościoła. Teraz skręc tu- Elena pokazała mi kierunek ręką.- W Green Street.

- Jeśli ty jesteś idiotką, to ja Batmanem- po moich słowach Elena zaśmiała się uroczo. Tylko po części kłamałem z tym Batmanem- nie jestem przecież tym na kogo wyglądam. Będę musiał jej to kiedyś powiedziec…

-Damon?- z zamyślenia wyrwała mnie Elena.- Damon? Wszystko w porządku?

-Taaak… Chyba tak- odpowiedziałem wolno.

-O czym myślałeś?- zapytała nagle Elena.

-Ja? Ja… myślałem o… tej imprezie- wymyśliłem na poczekaniu.

-Moi znajomi nie są aż tacy straszni. Dziewczyny na pewno cię polubią- zaśmiała się, a ja jej zawtórowałem.- To tutaj.-powiedziała Elena, wskazując głową na imprezę.

Zaparkowałem auto gdzieś na środku wjazdu. Elena złapała za klamkę, by otworzyc drzwi.

-Nie. Poczekaj- powiedziałem do niej, po czym wysiadłem z samochodu i otworzyłem drzwi po stronie Eleny

-Szybki jesteś, jak to zrobiłeś?- zapytała zaciekawiona dziewczyna.

-Mam swoje triki- posłałem dziewczynie najbardziej czarujący uśmiech na jaki było mnie stac, podałem jej rękę, w celu pomocy wyjścia z samochodu i przyciągnąłem ją do siebie. Było tak blisko od naszego pocałunku. Milimetry, trzy, dwa, jeden i…

-Elena?!- przerwał nam jakiś głos i biegnąca w naszą stronę dziewczyna. Miałem ochotę zabic tą blondynkę…

                                                           Elena:

Ja i Damon- było tak blisko od naszego pocałunku! Jednak z raju wyrwała nas Caroline. Była wspaniała, ale czasami chciałam ją zabic!

-Elena?!- zawołała, biegnąc w naszą stronę. Szpilki grzęzły jej w ziemi, więc spowolniła. Damon rzucił do mnie, zanim podeszła:

-Pójdę… przestawic samochód. Zaraz wracam- i zniknął mi z oczu.

-Caroline- powiedziałam, pochmurniejąc, gdy do mnie podeszła.

-Elena, dziewczyno! Czy mi się wydaje, czy właśnie przyjechałaś z tym ciachem?!

-Znasz go?- byłam zaskoczona.

-A więc z nim przyjechałaś- stwierdziła szybko.- Damon Salvatore,24 lata, mieszka w Pensjonacie Salvatorów, ma włoskie korzenie i młodszego brata, jeździ ferrari. Czyż nie?

-Tak, raczej tak… Nie jestem pewna, co do wieku. Poznałam go dziś popołudniu…

-Szykuje się romansik na bestseller- szepnęła blondynka, zacierając ręce i uśmiechając się podstępnie.
-Caroline!- krzyknęłam z udawanym oburzeniem.

-Chodź! Musimy się napic! Bonnie już czeka!- pozwoliłam, by Caroline zaciągnęła mnie na imprezę. Zerknęłam za siebie. Damona nigdzie nie było widac…

Damon:

Przestawiłem auto i siedziałem w nim jeszcze chwilę, rozmyślając. Czemu ja mam takie popaprane życie?! Takiego pecha?! Kolejna nieudana próba pocałunku z Eleną. Kolejna osoba, która nam przerwała. Ale kiedyś się uda. Ja to wiem. To taki wampirzy szósty zmysł…

Wyszedłem z auta i skierowałem się w stronę tłumu nastolatków, ogniska i alkoholu.

Elena:

Pierwsze, co zrobiłyśmy z Care i Bonnie to, oczywiście, wizyta przy stoliku z alkoholem. Nalałyśmy trzy kieliszki wódki, tak na dobry początek. Powtórzyłyśmy to jeszcze kilka razy i ruszyłyśmy na parkiet…

Damon:

Nie mogłem znaleźć Eleny. Miała na mnie czekac, ale myślę, że mając taką przyjaciółkę jak ta blondi,  niemożliwe jest stanie w miejscu przez choćby 5 sekund. Za chwilę się znajdziemy- pomyślałem i ruszyłem w stronę stolika alkoholowego.

Elena:

   Było tak cudownie! Ja, Bonnie i Caroline tańczyłyśmy, śmiałyśmy się, piłyśmy. Damon mnie za chwilę znajdzie. Nie mam się czym przejmowac. Czułam się taka wolna!

Damon:

   Nie miałem ochoty pic. To przerażające, naprawdę przerażające! Ja, Damon Salvatore, nie mogłem przełknąc żadnego trunku! Cos mi mówiło, że muszę być kompletnie trzeźwy.

   Jednak znalazłem coś co mnie zainteresowało- Bourbon. Nalałem sobie pół szklanki i upiłem łyk, który ugrzązł mi w gardle. Przełknąłem go z wielkim trudem i odstawiłem szklankę.

   Martwiłem się o Elenę. Gdy poszedłem przestawic samochód, rozstaliśmy się. Później widziałem ją jeszcze chwilę na parkiecie, ale gdy ruszyłem w jej stronę, zniknęła mi z oczu. Gdzie mogła być? Przeczesałem każdy krzak, sprawdziłem za każdym murkiem, nawet zerknąłem pod plastikowe stoliki. Nic. Ani widu, ani słychu. Po Elen ie nie było śladu.

   Postanowiłem się przejść. W pobliżu jest las- idealne miejsce spaceru. Postawiłem kołnierz kurtki, włożyłem ręce w kieszenie i ruszyłem w gęstwinę.

   Myślałem o Elenie, o jej pięknym, czarującym uśmiechu i inteligencji. Ja naprawdę się zakochałem! Czy my mamy w ogóle jakąś szansę na bycie razem? Najpierw muszę jej powiedziec o mojej ‘’odmienności”…

   Moje rozmyślania przerwały śmiechy i krzyki. Skierowałem się w stronę ich źródła. Przechodząc pod ostatnią gałęzią, zobaczyłem trzy dziewczyny siedzące na nagrobkach. No, tak cmentarz. Każda z nich miała w ręce butelkę wódki, wkoło nich były porozrzucane inne opakowania po trunkach.

-Elena?!- wykrzyknąłem z niedowierzaniem.- C-co ty wyprawiasz?!

-Damon!- krzyknęła Elena z uśmiechem. Podchodząc do mnie, kołysała się na boki i upiła łyk wódki.- Dziewczyny, to Damon Salvatore! Mówiłam wam o nim!-dodała, kierując się do swoich przyjaciółek.

-Elena!- wrzasnąłem.- Jesteś pijana! Totalnie! Chwila nieuwagi i…- byłem wkurzony jeszcze bardziej, bo Elena mi przerwała.

-No weź, Dams! Wyluzuj! Napij się z nami!- pierwszy raz ją taką widziałem- podawała mi właśnie butelkę z wódką. No cóż, znałem ją aż pół dnia…

- Elena, przestań! Cpałaś?!- wyrwałem jej z ręki butelkę i rzuciłem ją gdzieś w krzaki. Ująłem w dłonie twarz dziewczyny w dłonie i spojrzałem dokładnie w jej oczy.

-Ej, stary, opanuj się!- krzyknęła do mnie jedna z koleżanek Eleny, ta blondi.

-Właśnie, opanuj się, zboczeńcu!- dodała ta druga, mulatka.

-Dobra, nic nie brałaś- powiedziałem do Eleny, puszczając jej twarz i nie zwracając uwagi na pozostałe dziewczyny.

-No weź, Damon, przestań i przyłącz się do nas- krzyknęła Elena, uśmiechając się do mnie uwodzicielsko.- Ale najpierw pomóż mi poszukac tej butelki- dziewczyna wybuchnęła niepohamowanym śmiechem, a jej koleżanki do niej dołączyły. Elena ruszyła w stronę krzaków, lecz złapałem ją za łokiec.

-Jedziemy do domu- rozkazłem.

-Nie!- protestowała Elena. Przypominała teraz dziecko, które nie chce wyjśc z placu zabaw.- Ja tu zostaję!

-Jedziemy do domu- powtórzyłem, podnosząc z ziemi torebkę Eleny.- Chodź.

-Nie!

-Elena! Idziemy!- ciągnąłem ją za sobą. Próbowała mi się wyrwac, hamowała nogami, lecz to na nic. Między siłą wampira a nastolatki była dośc duża przepaśc. W końcu się poddała i szła razem ze mną, ciągle się kołysząc.

-Za chwilę dojdziemy do samochodu- oświadczyłem i spojrzałem na dziewczynę- była na, mnie obrażona i miała naburmuszoną minę.

   Nagle potknęła się o wystający z ziemi korzeń. Podtrzymałem ją, aby się nie wywróciła. Była przestraszona, trochę otrzeźwiała. Spojrzeliśmy na siebie, oboje szybko oddychając. Przybliżaliśmy się do siebie powoli. Normalnie déjà vu.

   Nagle dziewczyna mi się wyrwała i pobiegła kawałek przed siebie. Oparła się o drzewo, stojąc tyłem do mnie. Zorientowałem się, że jesteśmy obok mojego auta.

-Elena, przepraszam. Chodź, odwiozę cię do domu.- powiedziałem zmęczonym głosem.

-Nie, dziękuję. Poradzę sobie sama. Zostaw mnie w spokoju- odpowiedziała mi Elena, zaciskając zęby: albo ze złości, albo powstrzymując płacz. Wydawała się całkiem trzeźwa.

-Nie wygłupiaj się. Nie dotrzesz sama do domu- stwierdziłem. Podszedłem krok w jej stronę i oparłem rękę o dach auta.- Elena…

   Po moich słowach, Elena odwróciła się znienacka i podeszła w moją stronę szybkim krokiem. Szczerze mówiąc, myślałem, że da mi w twarz, ale tak nie było.

   Pocałowała mnie. Przyciągnąłem ją do siebie i złączyliśmy się w długim namiętnym pocałunku.

Elena:

   Ni stąd, ni zowąd podbiegłam do Damona i go pocałowałam. To było takie spontaniczne.

   Ale było warto. Matko! Jak on całuje!

   Za nim się zorientowałam, znaleźliśmy się na masce jego samochodu. Wpół leżałam, wpół stałam, Damon była nade mną. Całowaliśmy się bezpamiętnie i gorąco. Poczułam jego idealne usta na mojej szyi. Już miałam zdjąc mu kurtkę, gdy usłyszeliśmy jakieś głosy, zbliżające się do nas. Zerwaliśmy się na równe nogi, Damon zakrył mnie swoim ciałem.

Bonnie:

   Nigdzie nie mogłyśmy znaleźć Eleny. Zostawiła nas i poszła gdzieś z tym chłopakiem. Chyba było mu Damon, ale za dużo wypiłam, nie jestem pewna.

- No weź, Bonnie! Elenie nic się nie stało. Pewnie zaszyła się w jakiś krzakach z tym ciachem. Wracajmy na imprezę! Proooooszę!

    Może i Care ma rację? Zawróciłyśmy.

Elena:

   Głosy ucichły, na szczęście. Chciałam znów pocałowac Damona, lecz on mnie powstrzymał.

-Lepiej odwiozę cię do domu- rzekł, uśmiechając się lekko i otworzył mi drzwi po stronie pasażera.

   Byłam zawstydzona, ale wsiadłam do auta. Po sekundzie Damon siedział obok mnie i ruszyliśmy w stronę mojego domu.

Damon:

Wsiadłem do auta i ruszyliśmy.

-Damon…- zaczęła Elena po chwili milczenia.- Ja…

- Nie było sprawy. Okej. Spokojnie.

-Nie o to chodzi. Ja…

-Rozumiem. To był odruch. Uznajmy, że nic się nie stało, okej?

-Nie. I teraz mi nie przerywaj. Ja chyba… Coś do ciebie czuję... Coś niezwykłego.

Chyba się w tobie…- nie dokończyła, bo przerwałem jej pocałunkiem. Prowadziłem jedną ręką, nie patrząc przed siebie.

   Oderwaliśmy się od siebie na chwilę, a Elena szepnęła:

-Patrz na drogę.

   Zaśmiałem się w głębi duszy: my, wampiry mamy podzielną uwagę. Odsunęliśmy się od siebie, Elena była zawstydzona.

-Nie ma sprawy. Nic się nie stało- powiedziałem, gdy na siebie spojrzeliśmy. Elena prawie niewidocznie pokiwała głową.

   Zatrzymałem auto pod domem dziewczyny.

-Jesteśmy na miejscu-powiedziałem, wysiadając z auta i otwierając drzwi po stronie mojej pasażerki.

-Jak to? Idziesz ze mną?- zdziwiła się Elena, łapiąc moją dłoń, w celu pomocy wyjścia z samochodu.

-Odprowadzę cię pod drzwi i już mnie nie ma. Ty jesteś pijana, a ja jestem za ciebie odpowiedzialny. Jeszcze spadniesz ze schodów i tyle z tego będzie.

-Nie jestem pijana- sprzeciwiła się Elena.- Nic a nic.- Odwróciła się do mnie, wchodząc na ganek- posłała mi uśmiech.- Może jednak wejdziesz? Chodź.

   Pokręciłem lekko głową.

-Odstawiłem cię pod drzwi. Teraz wejdź-powiedziałem, gdy otwierała drzwi- i napisz mi wiadomośc, czy wszystko dobrze.

   Dziewczyna podniosła rękę do głowy, nie odwróciła się do mnie, ani nie weszła do środka.

-Elena?...- szybko urwałem. Dziewczyna prawie spadła ze schodów, złapałem ją w ostatniej chwili.
cdn
ode mnie
Kochani! Tak bardzo, bardzo, baaaaaaardzo Was przepraszam, wiem, nie pisałam tak długo, ale wiecie sami: szkoła, praca domowa, rozkazy rodziców, zajęcia dodatkowe... to był mój plan dnia na ostatni czas, ciagle to samo. Jeszcze raz PRZEPRASZAM. Mam nadzieję, że się podobało. Wyszedł mi taki dośc długi rozdział, ale to żeby nadrobic zaległości. Czytajcie i komentujcie<3