czwartek, 20 czerwca 2013

Serio?!- Rozdział 8

Cześc wszystkim!
Rozdział miałam dodac w wcześniej, ale byłam na weselu i tak jakoś...
A wiec zostałam nominowana do Liebster Award przez Nati. DZięki wielkie. I tak mi sie wierzyc nie chce, ze w ogóle ktoś to czyta... Ale najwidoczniej tak:>
A więc oto pytania, które otrzymałam:

1. Ulubiona piosenkarka/piosenkarz?
 Chyba Adele, choc lubię też Nelly'ego i P!nk.
2. Ulubiona piosenka?
Hmmm, trudno powiedziec, więc wymienię kilka tych najbardziej aktualnych u mnie:
-"Funhouse" P!nk
-"We Are Young" FUN
-"Under" Alex Hepburn
-"Paradise" Coldplay
3. Ulubiona książka?
Pamietnki Wampirów, Radley'owie, saga Zmierzch
4.W jakie zagraniczne miejsce chciałabyś/chciałbyś wyjechać?
USA, Wielka Brytania, Kenia
5. Ulubiony przedmiot w szkole?
Język angielski
6. Ulubione zwierze?
Pies, a może tygrys...?
7. Ulubiony sport?
Siatkówka
8. Ulubione angielskie imiona?
Oh, duuuuużo! Ale najbardziej: Abigail, Eden, Damon(oczywiście:*), Jane, James, Matthew...
9. Twoje zainteresowania, poza prowadzeniem bloga?
Szkicowanie, oglądanie filmów, czytanie, oglądanie zdjęc Iana (awwwwwww...<3)
10. Jakich ludzi nie lubisz?
Kłamliwych, zawistnych, chamskich, próżnych
11.Ulubione słodycze?
Żelki, czeeeeekolada

Przepraszam, ale nie będę nikogo nominowa, ponieważ jutro mam szkolny bal i kupę roboty. Ale, że Was uwielbiam, dodaję szybko dziś, byście nie musieli czekac do wakacji(znając mnie tak by się to skończyło;D)

No, to rozdział.:> Życzę miłej lektury i niezaśnięcia<3


Damon:

Wałęsałem się po Manhattanie.

Postanowiłem iść torem Blondi.

Gdzie znaleźć wampirzycę-desperatkę?

Na 200% w klubie. Tylko w którym?

Trudno, przejrzę wszystkie.

Elena:

Obudziłam się rano w moim łóżku. Dziwne, bo zazwyczaj zaczynam dzień w jakimś hotelu.

Wyszłam z pokoju całkiem naga, potykając się o nasze ubrania.

-Scott?- zawołałam i skierowałam się do łazienki. Johnson stał przy lustrze w samych spodniach i układał swoje włosy.

-Cześć, sexy- wymruczał z uśmiechem , kładąc ręce na moich biodrach.- Jeszcze ci mało, co?

Kiwnęłam głową, ciągnąc go do sypialni.

***

Tak spędziliśmy cały dzień.

Około 21 zaczęliśmy przygotowywać się do wyjścia- szliśmy do klubu, rzecz jasna.

Założyłam czarna sukienkę od Chanel, która ledwo zakrywała mi pośladki i szpilki od Louboutina, a włosy zakręciłam.

Scott miał na sobie jakąś koszulę, dżinsy, no i buty.

Na miejscu spotkaliśmy się z znajomymi Scotta. Tak, Max i dziewczyny to JEGO przyjaciele. Gdyby nie Johnson,  byliby dla mnie przekąską, ale chcę mieć pozycję na Manhattanie.

Gdy weszliśmy do środka zaczęliśmy oczywiście od porządnej porcji alkoholu, po czym cała nasza grupa zawojowała parkiet.

***

-Chłopaki, a teraz bierzemy w obroty inną laskę!- W głośnikach rozniósł się głos DJ-a.

Poczułam dłonie na swoich biodrach.

Po sali rozbiegła się szybka piosenka.

Zaczęłam dziko tańczyć ze swoim chłopakiem, czując, jak jego ręce wodzą od tyłu po moim ciele.

Gdy muzyka ucichła, odchyliłam głowę w tył i pocałowałam namiętnie Johnsona, za wspaniały taniec. Nigdy wcześniej mnie tak nie całował, to było idealne. Otworzyłam oczy- byłam zaskoczona, przerażona i wszystko w jednym! Jak mogłam go nie poznać!? Nie tańczyłam i nie całowałam się ze Scottem, lecz z Damonem!!!

-Damon!?- wrzasnęłam, lecz nie byłam głośniejsza niż hałas panujący w sali.

-Aż tak się za mną stęskniłaś?- zapytał ze swoim typowym łobuzerskim uśmiechem, któremu zawsze ulegałam. Teraz zdałam sobie sprawę z podobieństwa Damona i Scotta!!!  Dziewczyno, ty to masz wyczucie! Przyjechałaś do NY,  by zacząć życie od nowa, a ty znajdujesz sobie chłopaka wyglądającego jak prawie-kopia (niestety marna…)… No właśnie, kogo? Przyjaciela, chłopaka, obiektu westchnień? Po prostu- Damona.

-Musimy pogadać. Czekaj tu- rzuciłam ostro i poszłam szukać Scotta. Gdy go nie znalazłam, podeszłam do barmana i zauroczyłam go- gdy Scott będzie mnie szukał, ma mu powiedzieć, że źle się poczułam. Wróciłam, by poszukać Damona, miałam z nim do obgadania parę spraw. Znalazłam go przy końcu baru. Złapałam bruneta za ramię i pociągnęłam w stronę wyjścia.

-Ej, poczekaj!- krzyknął, dopijając whisky i niemalże rzucił szklanką na bar. Złapaliśmy taksówkę. Jadąc do mojego apartamentu, Damon zapytał:

-To o czym chciałaś pogadać?- Objął mnie ramieniem z zalotnym uśmiechem.

-Siedź cicho- Zrzuciłam jego rękę, akurat, gdy dojechaliśmy pod wieżowiec. Bez słowa wysiadłam z taksówki, a Damon powlókł się za mną. Jadąc windą, czułam jego spojrzenie na sobie. Nie mogę również zaprzeczyć, że ja na niego nie zerkałam. Od razu, gdy weszłam do mieszkania, ściągnęłam szpilki i rzuciłam jej gdzieś w kąt.

Damon zagwizdał.

-Hu, hu. Ale się urządziłaś! No, to o czym chciałaś pogadać?

Podeszłam do niego i uderzyłam go w twarz. Zatoczył się, potknął o moje buty i ledwo co zachował równowagę.

-A to za co!?

-Za to, że jesteś dupkiem- powiedziałam głosem wypranym z emocji.

-Nieźle, nieźle. Wyłączyłaś emocje. Brawo! Idziesz moim śladem, El!

-Mądrala się znalazł!- krzyknęłam sarkastycznie, kierując się do kuchni. Wyciągnęłam z lodówki woreczek z krwią, wlałam jego zawartość do szklanki od whisky i wróciłam do salonu, siadając na kanapie obok Damona.

-Ej, a ja nie dostanę?- zapytał z wyrzutem.

-Weź sobie- powiedziałam, wskazując głową na kuchnię.

-Łaski bez.- Powlókł się do kuchni, zostawiając mnie samą. Jednak nie nacieszyłam się tą samotnością, gdyż po 5 sekundach był z powrotem.

Odstawił pustą już szklankę na szklany stolik. Kątem oka obserwowałam każdy jego ruch. Zbliżał swoją dłoń do mojej nogi i ogólnie przybliżał się do mnie.

-Łapy precz!- krzyknęłam, wstając gwałtownie z sofy.- A poza tym, mam chłopaka!

      Z trudem powstrzymał się od śmiechu.

-Ty masz chłopaka?!- Posłałam mu spojrzenie grozy.- Tylko mi nie mów, że to ten laluś, co się lizał z taką blondi w męskim!

-To na pewno nie był Scott!

- Wow, to poznałaś jego imię za nim wskoczyłaś mu do łóżka? A nie, Elena Kocham-Bogatych-Facetów-Na-Jedną-Noc Gilbert jest już zaliczona przez tego patałacha - śmiał się jak opętany. Złapałam szklankę i rzuciłam w niego. Znalazł się za sofą i złapał naczynie w powietrzu.

-Czy ty mi coś sugerujesz!?- wrzasnęłam wkurzona, wcale nie było mi do śmiechu. Złapałam krzesło, które stało najbliżej i oderwałam od niego jedną nogę.

-Nie, nic. Tylko idziesz do łóżka z kolesiami, których nie znasz. Jak tam, był zachwycony z twoich wampirzych umiejętności?

Nie wytrzymałam i rzuciłam się na bruneta. Przycisnęłam go do ściany i chciałam mu wbić drewno w brzuch, lecz złapał moją rękę w powietrzu. Drugą ręką chciałam dać mu w twarz, ale znów złapał mój nadgarstek. Byłam zła, patrzyłam na jego ręce, trzymające moje. Zerkałam to na oczy Damona, to na jego usta. Powoli przysuwaliśmy się do siebie. Damon musnął moje wargi swoimi. Oddałam niepewnie pocałunek. Po chwili chłopak wpił się w moje usta. Puścił moje dłonie, które wplotłam w jego włosy. Jego ręce znalazły się teraz na moich biodrach. Przyparł mnie do przeciwległej ściany, trzymając za uda. Gdy rozpinałam jego koszulę, szepnął:

-To gdzie sypialnia?

Opamiętałam się. Idiotka! Powrót do rzeczywistości, raz! Odepchnęłam go od siebie.

-Hola, hola! Z łóżkiem to trochę poczekaj, kochaniutki!

Damon był zdezorientowany. Telefon zabrzęczał mu w kieszeni.

Damon:

Zadzwonił mój telefon. Otrząsnąłem się, wyjąłem go z kieszeni i spojrzałem na wyświetlacz- Plastic Fantastic.

-Czego?

-Damon? Nareszcie! Nie odbierałeś!

-Wiesz, byłem zajęty…- Zerknąłem na Elenę, patrzącą na mnie pytającym wzrokiem.

-Znalazłeś ją? Przejrzałam calutki Brooklyn i…

-Wiesz, Blondi…

-Przyjechałeś z Caroline!?- wrzasnęła Elena.

-Elena?! Jesteś z Eleną?!

Elena wyrwała mi telefon z ręki i rzuciła nim o ścianę.

-Ej, mój iPhone!!!

-Ty nie wystarczysz!? Musiałeś zabrać ze sobą Caroline!?

-To, że się przypałętała, to nie powód, żeby rzucać moim telefonem o ścianę!

-Czy wy nie rozumiecie po ludzku!? Przecież napisałam, że nie macie mnie szukać!

-Widocznie nie za bardzo starałaś się ukryć!

Elena zacisnęła zęby, a ja już przygotowywałem się na kolejny ból twarzy, poprzez jej cios. Przyznam, że jest silniejsza niż myślałem.

Jednak mnie nie uderzyła. Z wampirzą  prędkością wybiegła z mieszkania.

-Elena?! Bez butów daleko nie zajdziesz!- krzyknąłem i skierowałem się po moją komórkę.

Nagle zgasły wszystkie światła. Po omacku znalazłem telefon, gdy wróciła Elena.

-Gdzie byłaś?

-A jak myślisz?! Mam już was dość! Ty mnie wkurzasz wystarczająco, więc bez prądu i zasięgu, Caroline się nie dodzwoni!

-Elena, błagam cię!- wykrzyknąłem.- Nie mów, że jesteś zazdrosna…- Posłałem jej łobuzerski uśmiech.

-Przesadziłeś!- Elena wyrwała mi telefon z ręki i wyrzuciła go przez okno.

-Serio!?- Nie wierzyłem, że Elena właśnie wzięła mojego iPhone’a  i wyrzuciła go w głąb NY.- No, to może, gdy już pozbyłaś się mojego telefonu, to włączysz ten cholerny prąd?!

Elena zniknęła i po chwili wróciła.

-Wciąż ciemno, laluniu...!

-Ja… Nie wiem jak to zrobić…

-Błagałam cię, Elena, jaja sobie robisz?! Panna Puszczalska nie wie jak naprawić coś, co spieprzyła?!

Elena wykręciła mi rękę i przycisnęła mnie do ściany. No, ale bez przesady, jestem starszy i więcej potrafię. Sekundę później przyparłem ją do tej samej ściany, trzymając za szyję. Dziewczyna próbowała się wyszarpać- jej wysiłek poszedł na marne.

Zacząłem przybliżać się do niej. Nieco się uspokoiła  i patrzyła na mnie niepewnie. Gdy nasze twarze dzieliły milimetry, szepnąłem:

-Pójdę zobaczyć, co dokładnie popsułaś, panienko od kurdupla z męskiego.- I wyszedłem na korytarz.

-To nie był Scott!!!- Usłyszałem za sobą. Zaśmiałem się. „Boże, Elena, jakaś ty się naiwna zrobiła”- pomyślałem.

Elena:

-To nie był Scott!!!- zawołałam za Damonem. W oczach stanęły mi łzy.

A co jeśli Scott, jest tak samo puszczalski jak ja??? Przecież prawie poszłam do łóżka z Damonem!

Dobra, ogar! Raz, dwa, trzy… Emocjom wstęp wzbroniony!!!

Wyszłam na korytarz z obojętnym wyrazem twarzy.

-No, nie dziwię się, że to ustrojstwo ci nie zadziałało!- stwierdził Salvatore, wstając.- Kobieto, wyrwałaś wszystkie kable!- Podniósł w górę przewody elektryczne, które wyjął z tej skrzyni od prądu.

-Trudno. Idę do mieszkania. Sam sobie radź z tym diabelstwem.- Obróciłam się na pięcie i wróciłam do swojego apartamentu, zamykając drzwi.

Siedząc na kanapie, usłyszałam, jak Damon wchodzi.

-Co? Pan Damon Jestem-Super-I-W-Ogóle Salvatore nie poradził sobie z kabelkami?- zapytałam, przedrzeźniając jego głos.

-Elena, litości…

-Nie wierzę, że…

-Weź się zamknij!

Na stoliku paliła się świeczka. Siedzieliśmy w ciszy przez długi czas. Damon popijał whisky z mojego barku, a ja wpatrywałam się w bliżej nieokreślony punkt na ścianie.

Ciszę przerwało brzdęk kluczy w zamku. Oboje spojrzeliśmy w tamtą stronę.

Zamurowało mnie.

 ode mnie:
Jeszcze nie śpicie?? hyhy Mam nadzieję, ze nie zanudziłam, aż tak bardzo.  Czytanie= komentowanie... please... <3


niedziela, 9 czerwca 2013

Poszukiwania- Rozdział 7

Hej, hi, hello<3
Sorki, Miśki Wy moje, że dodaję dopiero teraz, ale cierpiłam na brak weny;c A poza tym zaczęłam oglądac Pretty Little Liars(polecam<3) Mam jednak nadzieję,że nowa częsc się Wam spodoba;*
Aby zrekompensowac Wam nieobecnośc dodam kilka moich ulubionych utworów. Wybaczycie??;>
Maroon5 "One More Night"

Nelly "Just A Dream"

P!nk "Blow Me(One Last Kiss)"

Lana Del Rey "Born To Die"

Adele "Rolling In The Deep"

Ed Sheeran "The A Team"

to teraz zapraszam do czytania ;)buahahaha:


Damon:

Wyruszyliśmy z Blondi na poszukiwanie Eleny.

Wiedźma tak nam pomogła, że ho ho! Północ USA jest dość obszerna, nie sądzicie?

Szukaliśmy na razie tydzień. Obstawiliśmy, że powinniśmy przeszukać Maine, Massachuset, Connecticut,  New York i wszystkie stany po tej stronie kraju. Szybko zleci… Chyba w cuda wierzę!  Z Blondi to przez jeden stan będziemy jechać miesiąc…

Elena:

To życie bez uczuć- o tak! Czemu ja wcześniej na to nie wpadłam?!

Scott kupuje mi ciuchów a ciuchów. Już mi miejsca w szafie brakuje! I nie dość, że bogaty to w łóżku też niczego sobie.

Codziennie chodzimy do najlepszych klubów w NY. Party na całego!

Dzięki Scottowi, poznałam też kilka osób: Max’a i jego dziewczynę Audrey, Monicę oraz Lenę.

  Audrey                                       Max
Monica


Lena
                  
Zabawa, że WOW!!!

Nic mnie nie obchodzi…

Bo po co?

Damon:

-Blondi, serio!?- krzyknąłem, gdy Plastic Fantastic kazała mi się zatrzymać na jakimś zadupiu i wysiadła z auta. Normalnie mieścina góra 100 mieszkańców! Podbiegła do jakichś przechodniów. Wymachiwała zdjęciem Eleny przed twarzami tych ludzi, którzy przecząco kręcili głowami.

-I po co ci to było?- zapytałem sarkastycznie, gdy wróciła do auta.

-Chcesz ją znaleźć!?- zapytała, a ja się zamknąłem.

***

Jeździliśmy po kraju już dokładnie 28 dni. Przy takiej osobie jak młoda Forbes, odlicza się sekundy do momentu, by się z nią rozstać.

Masakra!

Nadaje jak najęta i w ogóle…  No, ale czego innego można się spodziewać po tej małomiasteczkowej, upierdliwej pannie…?

-Salvatore…?!- z zamyślenia wyrwała mnie moja jakże „wspaniała” towarzyszka.

-Czego?

-Mówię do ciebie. To nie ma sensu. Musimy zrobić przerwę.

-Ale o co chodzi?

-Czy ty naprawdę jesteś taki ułomny czy…?! Chodzi mi o to, że musimy odpocząć, bo w takim stanie- wskazała na mnie ręką- to my jej nie znajdziemy. Odprężymy się chwilę, a jutro znów ruszymy.

To dziwne, ale miała rację. Chyba pierwszy raz w życiu zgadzałem się z panną Forbes.

Pojechaliśmy do jakiegoś klubu w centrum Hartford. Nazywał się bodajże „Dark Sun”.

Blondi od razu zawojowała parkiet, a ja usiadłem przy barze, zamawiając whisky.

Forbes co chwilę podbiegała do lady po drinki i opróżniała szklanki w pół sekundy, po czym ponownie wracała do tańca.

Chwilę później znów się pojawiła.

-Damon!- przekrzykiwała panujący w sali hałas.- Zatańcz ze mną! Chodź! Zabaw się! Siedząc tu i tak nic nie zdziałasz!

Przekonała mnie. Jak na wampiry, to byliśmy nieźle wstawieni, więc co zaszkodzi. Ruszyłem za nią na parkiet i zaczęliśmy wyginąć się w rytm muzyki.

Po chwili, nawet nie wiem z czyjej inicjatywy, zaczęliśmy się całować i znaleźliśmy się przed drzwiami do toalety.

Pewnie doszłoby do czegoś więcej, ale się od niej lekko odsunąłem.

-Caroline… Nie możemy…

-Masz rację… Przepraszam…- Pobiegła w stronę baru i usiadła na stołku.

WOW… Ja, Damon Salvatore, uważany przez publikę za kobieciarza i aroganckiego dupka, odmówiłem pięknej kobiecie. Bo, bądź co bądź, Blondi jest całkiem niezła.

Niepewnym krokiem podszedłem do dziewczyny i usiadłem obok niej.

-Forbes, ja…- zacząłem.

-Damon!- Blondynka poderwała się z miejsca, jakby dostała jakiegoś oświecenia.- Wiem!

-Ale co?- zapytałem zdezorientowany.

-Teraz to do mnie dotarło! Co zrobiłaby zdruzgotana, zagubiona wampirzyca?!

-Wyjechałaby…?

-Boże… To już wiemy…! To może innym torem. Gdzie pojechałeś jako bezuczuciowy wampir chyba w latach 70., jak opowiadałeś?!

-Do Nowego Jor…- urwałem. Blondi kiwała głową z uśmiechem. Zrozumiałem.- Znaleźliśmy Elenę.

Po chwili byliśmy w drodze. Nareszcie…

***

Cztery godziny jazdy i powitały nas ruchliwe ulice NY. Dochodziła szósta rano.

Forbes wpatrywała się z zachwytem w mijane przez nas sklepy i miejsca.

-Byłaś kiedyś w Nowym Jorku?- wypaliłem. Idioto, skąd niby ta dziewczyna z prowincji miała mieć kiedyś okazję powitania NY?!

-Nie psuj mi chwili, Salvatore…- wycedziła, nie odrywając nosa od szyby. Przypominała małe dziecko przed sklepem z zabawkami.

Zaśmiałem się.

Caroline:

Jaki Nowy Jork jest cudowny!

Znajdziemy Elenę i się tu wprowadzę. Na stałe.

Sklepy Channel, Diora, Louboutina, Prady, Versace… Jeszcze ich nie zobaczyłam, ale marzenia się przecież spełniają, prawda?

Nagle samochód się zatrzymał, a drzwi po mojej stronie się otworzyły, wyrywając mnie przy tym z zamyślenia.

-Wychodzisz?- zapytał zirytowany brunet. Podał mi dłoń i wyciągnął z auta.

-Ja nie mogę…- szepnęłam, okręcając się wokół własnej osi. To jeszcze nie było Fifth Avenue, a już zapierało dech w piersiach.

-No dobra, Blondi. Musimy się rozdzielić- oświadczył Salvatore.- Ja szukam na Manhattanie, ty na Brooklynie.

-Co!?- wrzasnęłam. Moje marzenia właśnie runęły jak domek z kart.- Dlaczego ty na Manhattanie!? Ja chcę mieć Manhattan!

-Nie kłoć się ze mną!

-Ale…

-Kto tu jest starszy?

-Ty- mruknęłam bezsilnie. I tak nic nie zdziałam…

-Kto jest silniejszy?

-Ty.

-Kto ma zawsze rację?

-Ty.

-Kto jest najprzystojniejszym facetem na świecie?

-Ty… Co?!- Wykorzystał moje lakoniczne odpowiedzi! Co za kretyn!

-Wiedziałem, ze to wreszcie przyznasz.- Uśmiechnął się łobuzersko. Świnia!

-Już jadę na ten Brooklyn, będziemy kontakcie- uległam i odwróciłam się na pięcie.

-Już tęsknię!- usłyszałam za sobą.

Odwróciłam się wzburzona, ale Damona już nie było.
ode mnie:

Wiem, że wypociny straszne, ale na komentarze ciągle czekam. Motywują mnie... So please:>