piątek, 19 lipca 2013

Idiotka, idiotka, idiotka!-Rozdział 10

Hejka, Słodziaki!
Prezpraszam, że tak długo nie dodawałam, ale byłam na wakacjach i wcześnie nie mogłam. Od razu też przepraszam za jakośc dzisiejszej części, gdyż była pisana na szybko, bo jutro znowu wyjeżdżam<3
A więc nie zanudzam dłużej;*
Miłej lektury:P



Elena:

Uchyliłam powieki. Promyki słońca mnie drażniły, więc ponownie zamknęłam oczy.

Co stało się wczoraj?

Odtwarzałam wszystko po kolei.

Spotkałam Damona w klubie. Przyjechaliśmy tu. Całowaliśmy się, a potem pokłóciliśmy. Do mieszkania wparowali… Scott i Audrey… Zabiłam Johnsona, a później, z pomocą Damona, blondynkę. No i poćwiartowa…

-Dzień dobry, Eleno- usłyszałam i zerwałam się z łóżka.

No posłaniu leżał Salvatore z rękoma założonymi za głowę.

-Damon?!?!?! Co ty, do jasnej cholery, tu robisz!? Won!- wrzasnęłam.

-Aleś ty agresywna Eleno- stwierdził Damon, tonem zdziwionego nauczyciela.- A w nocy zrobiłabyś wszystko, by nie być sama…

-Wynocha! Mówię w suahili czy co!? Won!

Brunet podniósł się leniwie z łóżka i skierował do drzwi. Przystanął przy mnie i szepnął:

-W suahili to kupata nje.

Nie wytrzymałam. Doskoczyłam do łóżka, chwyciłam poduszkę i wycelowałam nią w bruneta, jednak uderzyła w zatrzaśnięte już drzwi.

-Potrenuj!- usłyszałam przytłumiony głos.

Opadłam na pościel pełna złości i bezradności.

-Palant…!- syknęłam.

Caroline:

Obudziłam się i, nie otwierając oczu, sięgnęłam do szafki nocnej po telefon.

Gdy jednak moja ręka opadła, nie czując żadnego stolika, otworzyłam oczy.

Byłam w jakimś nieznanym sobie miejscu.

Podniosłam się zdezorientowana do siadu, przytrzymując kołdrę.

Rozejrzałam się wkoło- jakieś obskurne pomieszczenie ze zdartą tapetą i…

Do diabła! Z Klausem leżącym obok mnie!

Idiotka, idiotka, idiotka!, krzyczałam na siebie w myślach, szukając swoich ubrań.

-Wybierasz się dokądś, my sweetheart?- usłyszałam ten kojący uszy głos z brytyjskim akcentem.

Odwróciłam gwałtownie głowę.

Klaus podpierał się na łokciu i wręcz pożerał mnie wzrokiem.

-Klaus, ja… Przepraszam, byłam pijana…- paplałam rozgorączkowana.

-Po jednym łyku drinka?- zaśmiał się.

-Przepraszam cię bardzo… Naprawdę… Ja… Ja nie chciałam robić ci nadziei… J-ja… Kocham Tylera…

Nie kochasz tamtego zapchlonego kundla, debilko!, krzyczał drugi głosik w mojej głowie.

Twarz Mikaelsona momentalnie zmieniła swój wyraz, a jego mięśnie napięły się.

- Jeszcze raz bardzo cię przepraszam…- wydukałam zakładając kurtkę.- Żegnaj, Klaus…

Jednak, gdy złapałam za klamkę coś we mnie pękło.

Dobiegłam do pierwotnego w wampirzym tempie, pocałowałam go i znalazłam się w holu.

Poprawiłam sukienkę i pełna mieszanych uczuć, opuściłam budynek.

Damon:

Siedziałem właśnie na kanapie, pijąc krew z woreczka, gdy z łazienki wyszła Elena. Miała na sobie krótką różową spódniczkę, granatową bluzkę i czarną skórzaną kurtkę, przypominającą moją.

-Gdzie idziesz?- zapytałem.

-Czekają na mnie znajomi Scotta, muszę im wyjaśnić, czemu nie ma tej dwójki…

-Czyżby wróciły emocje, panno Gilbert?- spytałem złośliwie.- Porzuciłaś tryb „Bad Elena”?

-Uważam, że należą się im wyjaśnienia- stwierdziła obojętnie.-Idziesz ze mną?

-Znajomi czy znajome?

-Dwa w jednym- powiedziała głosem pozbawionym wyrazu, choć wiedziałem, że w środku aż się gotuje. Jak uwielbiam ją denerwować!

-A więc chodźmy!- Znalazłem się przy niej z kurtką w ręku.- A, byłbym zapomniał- zwłoki tego gostka leżą w worku w kuchni.

-Nie wyniosłeś tego?!- krzyknęła Gilbertówna, kierując się do tamtego pomieszczenia.

-A co ja- pokojówka?!- odkrzyknąłem, gdy Elena wracała z czarnym workiem na śmieci.

-Trzymaj- mruknęła, podając mi reklamówkę, i otworzyła drzwi.- Czy jaśnie pan raczy wyjść?

Opuściłem mieszkanie i poczekałem na szatynkę, która właśnie wyjęła klucz z zamka.

Wyszliśmy z budynku w ciszy. Wyrzuciłem worek do śmietnika i dołączyłem do Eleny.

-Gdzie masz się z nimi spotkać?- zapytałem.

-W Lucreice’s Coffee, kawiarnia jakieś 100 metrów stąd- odpowiedziała.

Rzeczywiście po minucie, góra dwóch, wchodziliśmy kawiarni.

Szatynka skierowała się do stolika w rogu przy którym siedziały dwie dziewczyny i chłopak.

Elena:

-O Elena, już jesteś- powiedziała Lena, uśmiechając się blado.

Wszyscy troje mieli strach wymalowany na twarzach.

Jednak Monica wydawała się najmniej przejęta. A zresztą- ona zawsze wydawała mi się jakaś dziwna.

Lecz kiedy blondynka spojrzała na Damona, w jej oczach pojawiły się iskierki podniecenia. Za chwilę ją uduszę!

- To Damon, mój stary znajomy. Wczoraj zadzwonił, że jest w Nowym Jorku, dlatego tak szybko wyszłam- skłamałam.- Lena, Monica i Max- oświadczyłam, wskazując na poszczególne osoby.

-Masz jakieś wiadomości od Scotta?- zapytał cicho Max.

Usiadłam z westchnieniem przy nim, a Damon na przeciwko, obok Leny.

-Znalazłam to u mnie w mieszkaniu- szepnęłam, podając mu kartkę, którą wyjęłam z kieszeni kurtki.

-List?- zapytał bezgłośnie, a ja kiwnęłam lekko głową.

Zerknęłam na Damona, który patrzył na mnie pytającym wzrokiem.

Gdy Max skończył czytać, po jego policzku popłynęła jedna samotna łza.

Matko, on musiał naprawdę kochać tę zdradliwą szmatę.

Rano napisałam w imieniu Johnsona list, w którym powiadamia mnie, że wyjechał razem z Audrey i nie mamy ich szukać.

Jak dobrze, że gdy Jeremy  miał ten swój okres buntu i narkotyków nauczył mnie podrabiania każdego praktycznie charakteru pisma.

Dziewczyny wzięły od niego list, a gdy już przeczytały, Lenie wyrwało się ciche „O Boże!”, a Monica szepnęła tylko, myśląc, że nikt nie słyszy, że nigdy nie ufała Audrey.

Przez następne pół godziny Lena flirtowała z Salvatorem, Max wlepiał wzrok w ścianę, Monica czytała książkę, a ja wymyślałam przeróżne sposoby jak tu by uśmiercić blondynkę.

Nie wiem, dlaczego. Przecież właśnie po to wyjechałam z MF. By oderwać się od przeszłości i braci Salvatore!

W końcu nie wytrzymałam i powiedziałam, że idę po kawę. Zamówiłam cappuccino i czekałam na moje zamówienie. Gdy je otrzymałam i odwróciłam się, aż się we mnie zagotowało- Lena śmiała się z Damonem, a jej ręka  wylądowała na jego ramieniu.

Zabiję tę małą sukę! Nie zwróciłam uwagi na napój i prawie go wylałam.

Jednak zobaczyłam czyjeś ręce, które przytrzymały szklankę.

Podniosłam głowę- przede mną stał przystojny chłopak o ciemnych włosach i oczach.

-Dziękuję- uśmiechnęłam się czarująco.

-Do usług- Również odpowiedział uśmiechem.

Zerknęłam w stronę naszego stolika- Damon patrzył w moją stronę.

Doigrałeś się Salvatore- pomyślałam.

-Elena- powiedziałam, wyciągając dłoń w stronę nieznajomego.

-Sean- odparł.

Pogawędziłam sobie jeszcze z nim chwilkę, po czym dał mi swój numer, a ja wróciłam do stolika.

Damon posłał mi mordercze spojrzenie, ale go zignorowałam i wypiłam cappuccino.

***

Po jakichś dwóch godzinach rozeszliśmy się.

Gdy kierowaliśmy się z brunetem do wieżowca, w którym znajduje się mój apartament, Damon stwierdził, że w kończy się krew w lodówce, więc udał się do pobliskiego szpitala.

Bez sprzeciwu pokierowałam go do najbliższej placówki.

Musiałam pomyśleć w ciszy. Sama.

***

Byłam w mieszkaniu od jakichś trzech i pół godziny, a Damon jeszcze nie wracał. Nie żebym się martwiła, czy coś, ale po prostu dzisiaj łatwo mnie zirytować. A to wszystko przez Lenę. Czy ja mam coś do każdej blondynki?

Do apartamentu wszedł Salvatore worek na śmieci przewieszony przez ramię, pełny torebek z krwią.

-Pojechałeś do Texasu po tą krew?- zapytałam, kipiąc irytacją.

-Coś się stało? Masz jakieś problemy, kochanie?- zapytał niby zdezorientowany, lecz ja i tak wyczułam w tym sarkazm.

-Tak, Damon. Ty jesteś moim jednym wielkim PROBLEMEM!- krzyknęłam.

-Wiesz- zaczął z cwaniackim uśmiechem- mówią, że z problemami warto się przespać.

Nie, no nie wierzę! Teraz to ja go naprawdę ukatrupię!

-Pieprz się, Damon- mruknęłam i skierowałam się w stronę sypialni, mimo wczesnej pory.

-Z tobą zawsze, mała!- usłyszałam za sobą i zatrzymałam się zaciskając pięści. Odwróciłam się powoli i zaczęłam podchodzić do bruneta, posyłając mu mordercze spojrzenie.

Miałam ochotę wyrwać deskę z podłogi i wbić mu ją w brzuch.

-Nie pozwalam ci się tak do mnie zwracać…!- wrzasnęłam, znajdując się dwa kroki przed nim.

-Nie pytam o pozwolenie- szepnął i wpił się w moje usta. Nawet nie myślałam, by się bronic.

Przypomniał mi się nasz pobyt w motelu i moje uczucia związane z tamtym wydarzeniem.

Gdy poczułam za sobą ścianę, zdjęłam szpilki i bluzkę, po czym zaczęłam rozpinać koszulę bruneta, nie przerywając pocałunku.

Kiedy poczułam jego ręce na zapięciu mojego stanika, dwa głosy w mojej głowie toczyły wojnę.

Jeden wrzeszczał: Opanuj się, Elena!, a drugi: Zrób to, nie myśl o niczym innym!

Posłuchałam tego drugiego. Po sekundzie koszula Damona zawisła na klamce od drzwi do mojej sypialni…


ode mnie:
I jak??? Pisac co dobre, a z czym przesadziłam, albo czego za mało:> Ja szczerze mówiąc, uważam, że ten rozdział to trochę jakby jedna historia w dwóch przypadkach^^
Czekam na Wasze opinie.
Całuję, Emka:D
CZYTANIE=KOMENTOWANIE

7 komentarzy:

  1. Heheheheh, Damon wie,że Elena jest na niego napalona i to wykorzystuje, a teksty dajesz tak dobre jak w serialu ;) czekam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. !!!!!!!!!!!!
    '' -W suahili to kupata nje.''
    '' Tak, Damon. Ty jesteś moim jednym wielkim PROBLEMEM!- krzyknęłam.


    -Wiesz- zaczął z cwaniackim uśmiechem- mówią, że z problemami warto się przespać.


    Nie, no nie wierzę! Teraz to ja go naprawdę ukatrupię!


    -Pieprz się, Damon- mruknęłam i skierowałam się w stronę sypialni, mimo wczesnej pory.


    -Z tobą zawsze, mała!-''
    ''.- A, byłbym zapomniał- zwłoki tego gostka leżą w worku w kuchni.


    -Nie wyniosłeś tego?!- krzyknęła Gilbertówna, kierując się do tamtego pomieszczenia.


    -A co ja- pokojówka?!- ''
    HAHAHAAHAHAHAHAHAAHAHAHAHAHAHAHAAHAHAHAHAHAHAHA Nie no leżę kwiczę i nie wstaję!!!!!
    Albo ''nie kochasz tego zapchlonego kundla!'' - dokładnie tak Caroline!
    A potem jak do niego podbiegła i go pacałowała *.*
    Damon i Elena - orgazm normalnie. To było piękne! Szczególnie scena początkowa i ostatnia. Obydwoje są na siebie napaleni a Elka udaje, że ją to nie rusza. xD
    Świetny rozdział! Ubawiłam się na całego :D Pisz tak dalej i czekam na nn ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Dopiero dzisiaj trafiłam na Twojego bloga i muszę Ci powiedzieć że jestem zachwycona:* zabawnie ciekawie gorąco... czekam na NN

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział. Masz lepsze teksty niż w tvd. Napisz szybko następny rozdział. Dużo, dużo weny życzę. Zapraszam do mnie na następny rozdział, mam nadzieje, że skomentujesz http://szkolamagow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. http://damonelenaa.blogspot.com/ Super bardzo lubie Twój styl pisania !!!! Jestem zachwycona.

    OdpowiedzUsuń
  6. Hmmm... podpisuję się pod komentarzem Natki xd Jebutłam xd Teksty sa zajebiste! <3 <3 Podoba mi się ta chemia między deleną, no i fajnie, że literki już nie wychodzą poza szare tło ;D Oby tak dalej, życzę weny i zapraszam do mnie na 2 rozdział. Zamiast Deleny oferuję wam Eleijah oraz Damona z inną babką, równie zadziorną i seksowną jak on, dodatkowo już mamy scenę Klaroline i mówie wam, robi się gorąco! Na to wszystko nakładamy Kennett i wychodzi niezła jatka ;D Zapraszam, a to dopiero 2 rozdział :D
    http://the-originals-always-and-forever.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. ach, jak dawno nic u Ciebie nie było .... albo mi sie tak wydaje XD
    rozdział boski, teksty Damona powalają XD
    " z problemem trzeba się przespać" zajebiste :D
    nie mogę odczekać się kolejnego rozdziału, bo taka końcówka, to łoo hoo hoo XD mam nadzieję na "fajerwerki", że się tak wyrażę :D
    weny :*
    _____
    zapraszam do mnie na nowy rozdział :D mam nadzieję, że wyrazisz swoją opinię w postaci komentarza :D
    http://life-is-brutal-and-u-know-it.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń