A więc nowy rozdział, dwunasty... Po mału, po mału zbliżamy sie do końca... A może jeszcze przeciągnę? Co uważacie? Myślę, ze jeszcze ze trzy rozdziały...? Może tak byc? Myślałam nad kolejnym blogiem o TVD, chyba, ze będę miała wenę i przedłużę to opowiadanie ;)
No dobra nie zanudzam! Zapraszam do czytania :)
Elena:
Od sprawy z porwaniem i tym rąbniętym na punkcie zemsty
wilkołakiem, minął tydzień.Ja i Damon przez przynajmniej połowę każdego dnia
robiliśmy to, czego można się spodziewać. Zaliczyliśmy już windę, taras, budkę
fotograficzną obok Central Parku i tym podobne. Czułam się jakbym odhaczała
poszczególne punkty w jakiejś ankiecie o nazwie „Najróżniejsze miejsca, w których
można to zrobić. Wersja Lux”. Gdy powiedziałam o tym Damonowi, zaczął śmiać się
jak najęty. Debil! Niewiarygodnie seksowny debil… O mamo…! Jest wspaniały,
kocham go. Mogę to otwarcie przyznać.
***
Wróciliśmy do domu po tym, jak ciągałam Damona trzy godziny
po sklepach. Ale było warto- kupiłam sobie cztery pary szpilek, spódniczkę,
koturny, kurtkę, marynarkę, szorty i śliczną, złotą sukienkę. Trudno było mi sie zdecydowac, bo Damon
mówił, że wszystkim wyglądam pięknie.
Gdy brunet odłożył wszystkie moje torby na sofę, podeszłam
do niego, założyłam mu ręce na szyję i pocałowałam. Odwzajemnił pocałunek.
-Oh, zakochani! Cóż za widok!- usłyszeliśmy i odskoczyliśmy
od siebie jak oparzeni.
-Klaus…- syknął Damon, widząc Pierwotnego, który jakby nigdy
nic opierał się o szafę przy drzwiach do mieszkania.
-Witajcie, moi drodzy!- wykrzyknął entuzjastycznie
Mikaelson, podchodząc do nas.
-Co ty tu robisz?
-Ja tak przejazdem. Pomyślałem, że wpadnę!
-Ty NIC nie robisz przypadkowo, Klaus. Sam jesteś jednym
wielkim przypadkiem- powiedział wściekły brunet.
-Niezłe… No dobrze, jestem tu też z inicjatywy mojego
przyjaciela…
-Ty masz przyjaciół?!-Oj tak, znacie go…
-Że co?! Kto to jest?
-Bardzo dobrze go znacie, ale Elena bardziej… Byłaś z nim
kiedyś blisko, moja droga…
-Stefan…- szepnął Damon.
-Bingo, Salvatore! Stefan za tobą tęskni, kochana… Więc
pomyślałem, czemu nie? Mi to nic nie robi… Moja czarownica, Monica, namierzyła
was dla mnie, ułatwiając mi to zadanie.
Monica?! Jak ona mogła?! Zdradziecka, podstępna żmija!
Jednak od początku wydawała mi się podejrzana…
-Ale…- zaczęłam.
-Zapomnisz o tym, co działo się tu, w NY. Nie będziesz
wściekła na mnie, ani na Stefana, za to, co zrobiłem. Wrócisz do tego swojego
blondaska i znów będziecie razem, gołąbeczki…
Jak Stefan mógł poprosić Klausa o coś takiego!? Nie zostałam
jednak zahipnotyzowana, od tygodnia piję napar z werbeny…
Ale może to okazja, bym zaczęła ze Stefanem od nowa? Może
los dał mi szansę…? Ale co z Damonem?
Elena! Damon to przecież arogancki egoista!
Tak, to arogancki egoista, którego kocham…
Postanowiłam jednak spróbować zacząć od nowa. Tak, wiem,
jestem rąbnięta…
-Eleno…?- zapytał Klaus z triumfalnym uśmieszkiem.
-Co… co ja tu robię?- wydukałam. Jak ja mogę tak krzywdzić
Damona?!
Spojrzałam na niego. Jego twarz wyrażała smutek, ból i
złość.
-Damonie, odwieź naszą przyjaciółkę do MF- powiedział Klaus
tonem zwycięzcy.
Damon ruszył w stronę drzwi. Szybko złapałam torebkę i
poszłam za nim. Na odchodne usłyszałam jeszcze donośny śmiech hybrydy.
Damon:
Jechaliśmy z Eleną już dwie godziny w ciszy.
-Damonie…- zaczęła.- Ja nie wiem, co się działo tam, w NY,
podejrzewam, że coś pomiędzy nami, ale ja nie pamiętam, przepraszam…
Wiedziałem, że Elena kłamie. Znam ją. Klaus jej tak naprawdę
nie zahipnotyzował. Czułem w kuchni werbenę, ale jeśli ona chce tak grac,
proszę bardzo.
-Daruj sobie, Eleno. To jest Stefan i zawsze będzie
Stefan- powiedziałem, udając jej głos.- Przyzwyczaiłem się już, że kobiety,
które kocham, wolą mojego brata. Standard.
Przez resztę drogi panowała między nami kompletna cisza. Tylko
w radiu leciały piosenki.
Stefan:
Zabrzęczał mój telefon. Spojrzałem na wyświetlacz.
Dzwoni: Klaus
-Stefan? Załatwione. Niedługo twoja panna będzie u ciebie-
powiedział pierwotny, gdy odebrałem. Wiedziałem, że teraz uśmiecha się,
usatysfakcjonowany swoim działaniem.
-Dziękuję, jestem twoim dłużnikiem- I rozłączyłem się.
Usłyszałem parkujący na podjeździe samochód.
Nareszcie.
Dobrze zrobiłem, prosząc Klausa, by zahipnotyzował Elenę.
Wiedziałem, że Damon ją znalazł i pomiędzy nimi do czegoś
doszło. To pewne. Na miliard procent.
Drzwi zaskrzypiały. Do domu weszła Elena, a za nią mój brat
ze wściekłością wypisaną na twarzy.
-Eleno…- wyszeptałem i spojrzałem znacząco na brata.
Wyszedł, z impetem trzaskając drzwiami.
Elena:
-Stefan…?- powiedziałam niepewnie. Myślałam, że będę
uradowana, widząc go. Tak się nie stało.
-Jak było?
-Nie pamiętam wszystkiego, Klaus mnie zahipnotyzował z
twojej prośby. Ale nie jestem zła…- No lepszego tekstu nie mogłam wymyślić! I
że kiedyś chciałam pójść do szkoły aktorskiej! Wyrzuciliby mnie na zbity pysk!
-W takim razie, może zaczniemy od początku?
Zatkało mnie.
Nie byłam przygotowana na najprostsze pytanie. Co
powiedzieć?
Serce, Elena. Słuchaj serca!
-Nie wchodzę dwa razy do tej samej rzeki… Przepraszam cię,
Stefanie…
Skierowałam się do drzwi, po czym opuściłam posiadłośc braci Salvatore.
Czemu byłam taka głupia?!
Poprawka- czemu JESTEM taka głupia?!
Gdzie ja mam iść?
Wiem! Może Caroline już wróciła!
Wyciągnęłam telefon.
Cholera! Bateria rozładowana. No trudno, pójdę do niej.
***
W domu mojej blond przyjaciółki nikogo nie było.
W takim razie- do Bonnie.
Pod domem mulatki zobaczyłam srebrnego mercedesa.
To samochód Care!
Jak dobrze, dwa w jednym!
Uwiesiłam się na dzwonku. Wciskałam go trzy razy na sekundę.
-Kogo diabli przynieśli…!?- W drzwiach pojawiła się Bonnie,
a za nią Caroline.
-Elena… Ach, Elena!- Care rzuciła mi się na szyję.
-Eleno, jak dobrze, że jesteś!- dodała Bonnie.- Ej, co jest?
Teraz dopiero zauważyłam, ze po moich policzkach spływają
łzy.
-Co powiecie na babski wieczór z czekoladkami, filmami i
płaczem?- zapytała Caroline. Jej twarz też zaczynała być mokra od słonego
płynu.
-Och, chodźcie!- stwierdziła Bonnie, przytulając nas.
Weszłyśmy do domu mulatki i zaczęłyśmy naszą noc…
***
Pożyczyłam od Caroline jakąś piżamę (miała ciuchy w aucie),
wyciągnęłyśmy z szafek całe kaloryczne jedzenie i rozpoczęłyśmy obgadywanie
chłopaków. Zaczęłam ja.
-Ty i Damon?!… Jak?!... Co?!... Klaus chciał cię
zahipnotyzować?!... –pokrzykiwały co chwilę.
Nastąpiła kolej blondynki.
-Ja…- zaczęła.- Gdy pojechałam z Damonem szukać cię, Eleno,
rozdzieliliśmy się. Na Brooklynie spotkałam… Spotkałam Klausa i… Nie wiem jak
to się stało, ale… Przespałam się z nim…
-Że co!?- krzyknęłam z buzią pełną czekolady.
-Tak wyszło!- Caroline wybuchła płaczem.- Ja… Ja… Ja nie
chciałam…!
-Care, przyznaj się wreszcie, że coś czujesz do tego dupka!-
Bonnie też zaczęła płakać.
-Tak, kocham go! Ok.?! Kocham Klausa! Kocham tego
popieprzonego imbecyla! –krzyczała. -Dobra koniec ze mną- Elena…? Dokończ-
rozkazała.
-Ale co mam dokończyć? Powiedziałam wszystko…
-Czyli jeśli wróciłaś i Damon wyjechał, jesteś ze Stefanem,
tak?- zapytała, a raczej stwierdziła Bonnie.
-No nie! Uciekłam i …
-Dziewczyno, coś ty zrobiła?!- wrzasnęła blondynka,
przerywając mi.
-Właśnie nie wiem…!- wybuchłam szlochem.
-Dobra, dziewczyny, cicho, ja… Ja oficjalnie stwierdzam, że
jestem z Jeremym- powiedziała głośno mulatka, pociągając nosem.
-Na… Na serio?- Care uśmiechnęła się słabo, a Benett’ówna
pokiwała głową, również uśmiechając się przez łzy.
-Kto by pomyślał- Bonnie Gilbert?- zaśmiałam się, a dziewczyny
mi zawtórowały.
-Nie spiesz się tak z wywaleniem brata z domu. Niech
najpierw będzie pełnoletni, ok.?- poprosiła mulatka, przyprawiając nas o
kolejną fazę śmiechu.
Pogadałyśmy jeszcze ze dwie godziny, śmiejąc się i płacząc,
po czym zasnęłyśmy.
Damon:
Liber ft. Mateusz Mijal- "Winny"
Jechałem przed siebie z prędkością 200 km/h. Byłem wściekły.
Ale nie na Elenę, Klausa czy Stefcia. Choć nie- na nich też.
Lecz najbardziej na siebie- jak ja mogę być takim palantem?! Jak mogłem myśleć,
że Elena Gilbert coś do mnie czuje?! Przecież ona kocha mojego ukochanego
braciszka! Zawsze tak było! I zawsze tak
będzie!
Spojrzałem w lusterko- po moim policzku płynęła jedna
samotna łza. Szybko ją starłem.
Tak, Damon Salvatore
płacze. Ale co na to poradzę- kocham ją bezgranicznie, jak wariat.
Dobra, koniec tego użalania się, to moja wina- gdybym nie
był takim pacanem i nie wierzył w tę „miłość” Eleny, nie tak by się to
skończyło.
Moja twarz przerodziła się w obojętną. Skończyłem. Koniec
tego. Koniec Mystic Falls. Koniec Eleny.
cdn
ode mnie:
i co? może byc? ;) czekam na Wasze opinie, w postaci komentarzy <3